Dzisiaj nie porażę długością moich wypowiedzi, ani też nie poruszę tematów zmieniających świat. Wybrałam jednak dwa cudownie urokliwe miasteczka w Anglii, aby pokazać, że jak się chce, to można się przenieść w czasie (albo chociaż do innego wymiaru).
Lackock
Zacznę może od miejscowości, którą odwiedziłam jako pierwszą. Jest to Lackock – wieś położona w północnej części Wiltshire – nie tak daleko Bath i Bristolu. Wioska jest popularna ze względu na udział w pewnych filmach (no na przykład takich jak Harry Potter albo Kochanice Króla). Z tego co słyszałam, to na czas kręcenia wszystkie znaki drogowe są usuwane, a na ulice nakłada się płachtę sztucznego bruku. Ciekawee…
Swoją drogą Lackock to bardziej turystyczne miasteczko, w całości przejęte przez organizację National Trust, gdzie i za parking trzeba płacić i za wejście do Lackock Abbey też (a to już nie bagatela 10 funtów na głowę). Swoją drogą polecam wejście do opactwa miłośnikom Harrego Pottera, albowiem znajdą tam Hogwardzkie korytarze i m.in. Salę eliksirów. W związku z ograniczonym budżetem, tylko obeszłam się smakiem zwiedzenia tych murów, ale wierzę, że pewnego dnia tam wrócę.
Inną sprawą jest to, że w tej mieścinie znajduje się także dom Harrego, który był pokazany bodajże w pierwszej części filmu. Mimo usilnych starań nie trafiłam na niego, jednak sfotografowałam parę podobnych. W ogóle pozwólcie, że was odeślę do krótkiego filmiku o Harrym Potterze w Lackock, tak w ramach ciekawostki.
Przechadzając się po Lackock nie trudno jest trafić do starej XIV-wiecznej stodoły, w której nadal czuć intensywny zapach siana.
W takich wioskach bardzo popularne są sklepiki z lokalnymi wyrobami. Często pieczywo, albo jakieś alkoholowe trunki. Zazwyczaj są droższe od tych komercyjnych, ale też proporcjonalnie lepsze. Polecam choć raz spróbować jakiś lokalny cider, a na pewno się nie zawiedziecie.
Inną rzeczą, którą zauważyłam w tych maleńkich historycznych wioskach są przydomowe stoiska, na przykład z wypiekami, kwiatami, czy warzywami z domowego ogródka, gdzie ludzie zostawiają cały swój towar na zewnątrz, a klientów proszą o wrzucenie pieniędzy przez otwór na listy. Nie ma to jak promowanie szczerości i uczciwości. Myślicie, że w Polsce by to przeszło?
I jeszcze na koniec wrzucę zdjęcia z Lackockowego kościoła, który jest maleńki, kamienny, zimny w środku i ma takie małe stworki na ścianach.
Castle Combe
Są dwie miejscowości pod tą samą nazwą. Jedna to Castle Combe z ogromnym torem wyścigowym, druga (kawałek dalej), nieco bardziej ukryta, okazuje się być śliczną kamienną wioską. Po zaparkowaniu (tym razem na darmowym) parkingu wyruszyliśmy trasą, która wydawała się nas doprowadzić do miejsca. Przez jakiś czas szliśmy zalesioną ulicą, skręcając potem w pobliski lasek, aby po 15 minutach dojść do celu.
Po pewnym czasie ujrzeliśmy cudne domki i jak przystało na stare miasteczko – kamienny market cross – typową budowlę angielską sugerującą dawne miejsce targowe.
Wioska ta znajduję się całkiem blisko tej pierwszej, ale jest znacznie mniej turystyczna. Niewiele jest tutaj samochodów, a brak oznak nowoczesności tylko dodaje jej uroku. Tak samo jak poprzednia miejscowość, Castle Combe brało udział w paru filmach, między innymi w Gwiezdnym Pyle i Czasie Wojny.
Tutaj też można spotkać dużo zaufania ludzkiego, w postaci ciast na stoliku z adnotacją o wrzucanie należnych pieniędzy do domu.
Cała wioska jest bardzo ładnie opisana na polskiej wikipedii, gdzie możemy się dowiedzieć, że została mianowana najlepszą, najpiękniejszą i najbardziej malowniczą wsią w Wielkiej Brytanii. A po wpisaniu w google jej nazwy, na pierwszym miejscu wyskoczą Wam zdjęcia w tych dwóch perspektywach.
Jak wiadomo, w takich miejscowościach warto się skupić na detalach. Na przykład u mnie zobaczycie lwią kołatkę, winorośl na domu, albo też unicorn cottage. Swoją drogą chyba każda chatka miała jakąś nazwę.
Takie miejsca promienieją bajkowym klimatem. Podejrzewam, że jest ich w Anglii więcej niż by się zdawało. Moim marzeniem jest dostać się do jednego z nich, ale takiego bez samochodów i oznak cywilizacji. I spędzić tam niesamowite chwile z dala od szumu w mojej głowie spowodowanego przez ten pęd. Powiedzmy… tylko ja, książka i jakaś dobra herbata.