Niektórym spanie na lotnisku może wydać się bezsensowne, lecz dla mnie było kolejnym pokonanym lękiem. Bałam się jak nie wiem, ale wiedziałam, że muszę przez to przejść, jeżeli chcę kiedyś podróżować. I tak oto dnia 15 lutego trafiłam (zupełnie sama) na lotnisko w Bristolu.
Pierwsza godzina – obejście dookoła, kupienie kanapki w całodobowym subwayu, potem Sprite na orzeźwienie i przeczytanie 50 stron „50 twarzy Greya”. Wszystko fajnie, strach od razu minął i zamieniło się to w oczekiwanie na powrót do domu. Tylko wtedy pojawiło się pytanie, czy rzeczywiście warto zarwać drugą noc z rzędu, jeżeli wiedziałam, że następnego dnia czeka mnie zarwanie kolejnej. I tak około godziny pierwszej ułożyłam się wygodnie na kanapie, założyłam klapki na oczy, do uszu wetknęłam słuchawki i napompowałam poduszkę. Przerywany sen trwał może 3 godziny, ale pozwolił mi na całkiem trzeźwe myślenie w ciągu całego dnia. Nikt mnie nie okradł i nie obudził, nikt nawet nie próbował mnie wywalić z subwayowskiej kanapy. Jedynym co mi cały czas przeszkadzało była strasznie głośna wentylacja, co brzmiała jak stary odkurzacz oraz więcej gadających osób około godziny 3 nad ranem.
parę faktów na temat lotniska w Bristolu:
- aby tam dojechać, wcale nie trzeba się wykosztować i natrudzić. Wybieramy opcje busu flyer, który podjeżdża zaraz pod główną stację kolejową w Bristolu (Temple Meads) i zawozi nas na lotnisko za 7 funtów (11 powrotny ważny przez miesiąc)
- na lotnisku mamy całodobowego Subwaya i najlepsze miejsca do spania na kanapie!
- aby spokojnie spać polecam zabrać usypiającą muzykę, poduszkę i klapki na oczy
- wiadomo, że na lotnisku wszystko jest pięć razy droższe – fajnie jest mieć więc coś swojego do jedzenia i do picia
- niestety nie mogłam nigdzie znaleźć gniazdek elektrycznych, przez co o mało nie pozbawiłam się kontaktu telefonicznego ze światem. Warto więc zaopatrzyć się w naładowaną baterię lub dwie i umiejętnie z nich korzystać
- lotnisko nie jest za duże, jest całkiem przyjemne i pachnie w łazienkach (dla odmiany w Katowicach na lotnisku nawdychałam się niemiłosiernego smrodu)
Powiem szczerze, że śpiąc na lotnisku nie ma się czego obawiać. Zawsze przewijają się jacyś ludzie, zazwyczaj coś jest otwartego cały czas i można sobie spokojnie poczytać/poleżeć/posłuchać muzyki/podumać. Jedynym błędem jaki zrobiłam, to była nocna impreza dzień wcześniej, przez co cały czas marnie wyglądałam i się czułam. Czy komuś z was zdarzyło się spać na lotnisku? Mieliście jakieś nocne przygody, albo może spotkaliście dziwnych ludzi (wiem, zdarza się)? Jeżeli tak, to czekam na wasze komentarze!
Trzymajcie się ciepło,
Nocą na lotnisku zaczęłam moją przygodę z lataniem. Wieczorny samolot z Gdańska do Rzymu opóźnili o…11 godzin! Nie było wygodnych kanap, ani nawet miękkiej wykładziny. Za to gniazdka, jak dobrze przejdziesz się po lotnisku, znajdziesz na większości z nich. Przydatna sprawa. Ja spałam na drewnianych ławkach (takich połączonych w rzędy, jak w poczekalniach) razem z innymi pasażerami.
Za to tatę mojego chłopaka śmiało nazwę starym lotniskowym wyjadaczem! Spędził na nich już wiele nocy podczas wojaży po świecie i najmilej wspomina lotniska kanadyjskie – mięciutkie wykładzinki, każdy przyzwyczajony do takiego widoku, a nawet pan od sprzątania go nie budził – pełen profesjonalizm! ;)