Zjawisko przedziwne. Budzisz się w środku nocy – jasno, idziesz spać – jasno. Czekasz na wschód słońca… a od kilku dni słońce w ogóle nie zachodzi. Jedyne co, to chowa się za szczytami pobliskich gór. Ale jak już się schowa, to jest zimno.
Wczoraj w nocy wybraliśmy się na spacer, pod górę, koło wodospadu (tę górę, tego wodospadu).
Siedzieliśmy na samym szczycie łapiąc promyki zachodzącego słońca (o godzinie 23:09), a czekając na jego wschód zza pobliskiej góry nieco ponad godzinę później (00:16). Zdjęcie połączyłam tak, żeby pokazać za którą górą zachodziło i za którą wzeszło.
Białe noce są świetne. Można jeździć bez świateł, iść w góry w nocy, w ogóle wszystko robić to co za dnia. Jednak trochę brakuje mi tej nocnej tajemniczości, mroku, patrzenia w gwiazdy. I wbrew pozorom nie jest tak ciężko zasnąć. Zwłaszcza jak człowiek zmęczony. Tak dziwnie się złożyło, że tego lata praktycznie noc w noc będzie jasno. Najpierw tu, na północy Norwegii, potem na Islandii (nie licząc tygodnia spędzonego w Polsce).
Z góry (tak, właśnie z góry) przepraszam za telefonową jakość zdjęć. Dzisiaj jedziemy na weekend „into the wild” . Biorę lustrzankę. Będzie dużo ładnych zdjęć. Obiecuję.
Super, chciałabym kiedyś przeżyć takie coś :)
Polecam przyjechać tutaj latem. Magia! Jeszcze drzewa w pełni nie zakwitły, ale jest super :D
Norwegia jest bardzo wysoko na mojej liście marzeń, a raczej „liście rzeczy do zrobienia” ;P Więc na pewno kiedyś odwiedzę, a Twoje posty inspirują mnie żeby zrobić to jak najszybciej.
A mi został tydzień. Podniecenie sięga zenitu.
Nie dziwię się! Czy drugi raz, jak teraz lecisz na Islandię, jest jakiś inny od tego pierwszego? Wiesz już czego się spodziewać? Czy może stresujesz się tak samo? Ja mam totalną niewiadomą przed oczami!
Oh ta niewiadoma to wspaniałe uczucie.
Tym razem jest prawie całkowicie inaczej. Wiem już co prawda czego się spodziewać odnośnie takich zwykłych codziennych kwestii, ale w zeszłym roku cała wyprawa nastawiona była na swobodną, samotna wędrówkę po wyspie (co wyszło znakomicie). Tym razem jest inaczej z wielu względów. Już chociażby brak biletu powrotnego zmienia zupełnie nastawienie. Nie ma tego deadlineu, tego podświadomego wyczekiwania na koniec. Wszystko jest jedna wielką niewiadomą łącznie z powrotem do domu, a to naprawdę wielka różnica. I wielki stres. Poza tym, tym razem się uspołeczniam wolontariatami. W tamtym roku byłam samotnikiem rozmawiającym głównie z kierowcami. Czeka mnie wiele pierwszych razów. Brak planu jest najlepszym planem. Będzie cudnie.
P.s. dla mnie największą zgryzota jest angielski, którym nie do końca swobodnie się porozumiewam. Tzn. rozumie wszystko, ale jak przychodzi do uformowania swoich myśli w jakąś sensowną wypowiedź to przy moim perfekcjonizmie… moje ego zalicza harakiri. Ale Ty nie masz się czym przejmować.
Uwielbiam białe noce! Jak byłam rok temu w Finnmarku, to koło 17.00 poszliśmy na ok. 18 km wędrówkę po tundrze (na knivsjeloden), a nieco po północy jeszcze na spacer po górach :-)
No właśnie! to jest piękne tutaj, że niezależnie od godziny możesz iść na super długi spacer.
Nie mogę się już Ciebie doczekać! :)
Bardzo się cieszę z twojej wyprawy na Islandię! Mam nadzieję, że pokażesz nam co i jak się tam będzie działo, codzienność itp :) Sama się wybieram jak uzbieram kase i bardzo mnie to ciekawi! :)