Dzisiaj wybraliśmy się na długą podróż do Hammerfest – jednego z najbardziej północnych miasteczek na świecie. Droga w jedną stronę trwała nieco ponad 2 godziny. Poprzez śnieżne pustynie, góry, fiordy, zatoki, długie mosty i jeszcze dłuższe tunele w skałach. A na drodze spotkaliśmy masę reniferów. No i jadłam dzisiaj najdroższego burgera na świecie i wróciłam totalnie zmęczona.
A wszystkie zdjęcia wykonałam z samochodu.
Jaki piękny koniec świata :)
Może innym razem uda mi się wybrać na totalny, koniec koniec Europy do Nordkapp. Ale to jakieś 250 km ode mnie.
To tam gdzie słońce nie zachodzi? Kurczę, 250 km w takim razie to wcale nie tak dużo :D
U mnie teraz też jest jasno przez cały dzień :D
Byłam w lecie na Nordkappie! Jeśli będziesz miała taką możliwość, to 'przejdź się” na Knivsjelodden – to jest jeszcze bardziej na Północ i trudno tam znaleźć turystów :)
Strasznie podobają mi się te zdjęcia :) :)
Gdy z mojego mieszkania robi się już niezła sauna ja zaczynam zazdrościć ci tego chłodu. :)
Domyślam się. Pamiętam jak czasami umierałam z gorąca w moim pokoju w Polsce. A u nas właśnie zaczęła się wiosna, jest tak słonecznie, 15 stopni i skaczemy na trampolinie przez cały dzień, a z pobliskiej góry zaczął spadać wodospad przez co ładnie szumi :D
Pomimo iż nie lubię zimy i gdy jest mi zimno, przyznaję że te zdjęcia sprawiają, że na usta ciśnie mi się – „chcę tam być” i pewnie tam będę kiedyś, ale nie na dłużej. Jednak jestem zbyt dużym zmarzluchem i „zimne” kraje są dla mnie, ale tylko w celach turystycznych.
Pozdrawiam.
58OsA
http://58osa.blogspot.com
Ty masz renifery, ja mam sarenki :) zdjęcia cudne!
Brilliant pics Eva! Miss you!
ojej! miss you too Agnes!
przecudowne zdjęcia, mogłabyś wydać ogromny album z fotografią relaksującą <3