Przypuśćmy, że masz okazję wyjechać na swoją podróż marzeń całkowicie za darmo, ale pod jednym warunkiem – musisz się spakować w ciągu 10 minut. Pamiętaj, zabierasz to co jest ci całkowicie niezbędne! Dodam, że miejsce w twoim bagażu jest ściśle ograniczone.
Sama wiem, jak strasznie trudno jest podjąć decyzję odnośnie rzeczy niezbędnych w naszym życiu. Czy kolejna para spodni sprawi, że poczuję się szczęśliwsza? A może nowy gadżet z serii pana Bonda – długopis z dyktafonem? Kubeczek do kolekcji? Nie wydaje mi się, że te przedmioty czynią nasze życie wartościowszym i bardziej poukładanym. Szczerze? Bardziej bym się ich wystrzegała niż powiększała niezbędne minimum.
Kiedy mieszkałam w Polsce, to wtedy gromadziłam. Bo jak się ma pokój, ma się dużo szafek i szuflad, a każda rzecz niosąca wspomnienia ma swoje miejsce. I takim oto sposobem mam parę pamiętników, paczkę pocztówek, pudełko z biletami i kolekcję butelek po alkoholach. Wszystko fajnie, ale po co? Od 5 miesięcy mieszkam poza domem z pewnym poczuciem, że w każdej chwili mogą mi podziękować za opiekę nad dziećmi i jedynym co mi pozostanie to spakowanie się w walizkę i wyruszenie dalej. Nie brzmi za bardzo optymistycznie, ale taka jest prawda i z tym muszę się liczyć mieszkając z inną niż moja rodzinką.
I kiedy tak sobie myślałam na ten temat, doszło do mnie, że tak naprawdę wcale nie potrzebuję sterty nienoszonych ciuchów. Że wszystkie książki można wpakować do kindle (którego de facto jeszcze nie mam), a swoją bazę do nauki języka trzymać w komputerze. Telefon może robić za terminarz, tak samo jak za aparat cyfrowy i odtwarzacz muzyki. A jedne wygodne buty i jedne wyjściowe w zupełności wystarczą. Nie muszę mieć tony kosmetyków, potrzebne mi tylko te podstawowe, których używam na co dzień.
Wierzę, że nadejdzie dzień, kiedy będę miała chatkę, a w niej bibliotekę, a na ścianach mnóstwo zdjęć z poprzednich lat. Ale to potem. Na razie gromadzę wspomnienia – dla siebie, dla innych. Kiedy przyjdzie czas osiedlenia, stworzę małe gniazdko z pierdółkami dla swoich potomnych. Ale to potem…
To tyle odnośnie tego czego potrzebuję. Ty też tak niewiele potrzebujesz i warto sobie to uświadomić, aby nie pozostać więźniem przedmiotów. Przywiązać się jest łatwo, odwiązać znacznie trudniej. I kiedy już sobie uświadomimy, że możemy mieć wszystko, mając tak niewiele i siebie nawzajem, będzie łatwiej nam przeżyć i odejść.
PS. Nie, nie przeczytałam żadnego poradnika typu „Sztuka prostoty”. Jeszcze. :)