Jest taki czas po zimie, kiedy ziemia budzi się do życia, wszystko się zazielenia, a Ty łapiesz doła. Przesilenie wiosenne. Czasami objawia się zachwianym nastrojem, brakiem motywacji do działania, ogólną drażliwością i osłabieniem. Odporność znacząco spada i łatwiej załapać choróbsko. Na dodatek pogoda robi sobie jaja i to świeci słońcem, to znów sypie śniegiem.
Prawdopodobnie ten wpis jest trochę po czasie. Bo kiedy w Polsce rozkwita najpiękniejsza wiosna (koniec kwietnia i maj), w Norwegii dopiero wszystko się zaczyna. Mimo że w okolicach Oslo klimat jest względnie podobny do polskiego to wiosna przychodzi z opóźnieniem. Mniej więcej miesięcznym.
W sumie to nie czuję jakoś bardzo tego przesilenia. Znaczy się, ja nie, ale organizm wysyła mi sygnały. I przez to, że ostatnio stałam się bardziej wyczulona na wszelkie naturalne wskazówki, zaczęłam czytać odnośnie przesilenia. Moim głównym zmartwieniem są wypadające włosy i sucha skóra. Robiłam kurację krzemem, ale jak się okazuje, potrzebuję również uzupełnić niedobory cynku. A jako wegetarianka wręcz muszę. Druga sprawa, to motywacja, z którą ostatnio bywa różnie. Zaprzestałam biegania, ale za to odżywiam się zdrowo, chodzę na wiele spacerów i codziennie joguję. Bo uważam, że nie można nic robić na siłę i jeżeli do czegoś nie czuję zapału, to może warto odłożyć to na chwilę?
Jednak są rzeczy, do których wrócić muszę. Jak na przykład pisanie. Dlatego też dzisiaj wrzucam kilka sposobów na poprawę nastroju, naturalne uzupełnienie niedoboru cynku oraz wzrost motywacji.
Jak przetrwać przesilenie wiosenne?
- sen – uregulowanie zegara biologicznego, stałe godziny zasypiania i wstawania, poranne i wieczorne rytuały, zasłony na oknach, opaska na oczy (w Norwegii jest jasno do 22…)
- odpowiednia dieta – bogata w warzywa i owoce, szczególnie skupiająca się na dostarczeniu witamin i minerałów takich jak cynk, magnez, potas i żelazo; wszelkie kasze, nasiona, pestki i orzechy
- ruch na świeżym powietrzu – spacery po lesie i łąkach są jak najbardziej wskazane. Zbieranie kwiatów i gałązek również!
- suplementacja – bo czasami ciężko o wszystkie potrzebne składniki drogą naturalną. Osobiście łykam witaminę D i K2, B12, czasami robię kurację żelazem, a także kąpiele magnezowe. A w razie złapania przeziębienia, od razu piję duże dawki witaminy C.
- relax – take it easy – czyli zrozumienie, że to część cyklu natury i to ogólne osłabienie kiedyś minie. Można natomiast umilić sobie znużone dni, na przykład kąpielą ze świeczkami, wieczorną medytacją, czy poranną jogą przy otwartym oknie. Nic na siłę, a wszystko w zgodzie ze sobą. Harmonia – moje ukochane słowo.
Z ciekawych rzeczy, które wyczytałam to w czasie kiedy dzień się wydłuża (na północy o wiele bardziej) nasz organizm zaczyna produkować mniej melatoniny, a więcej serotoniny, której nadmiar wywołuje efekt zmęczenia. Pewnie dlatego przez ostatnie noce tak beznadziejnie spałam. Na szczęście w ciągu kilku tygodni wszystko się reguluje i możemy cieszyć się wiosennym przypływem energii!
naturalne i roślinne źródła cynku
Gdzieś przeczytałam, że łykanie cynkowych tabletek nie do końca jest przyswajane przez nasz organizm. Najlepiej jest dopomóc sobie odpowiednią dietą. Najlepszymi wegetariańskimi źródłami tego pierwiastka są: sezam, pestki dyni, quinoa, szpinak, szparagi, nerkowce i tofu. Więcej możecie znaleźć na tej stronie.
Ja dzisiaj skomponowałam swoje zielone smoothie, tak aby dodało mi energii i witamin na cały dzień. Składniki: 2 łyżki sezamu, łyżka pestek dyni, łyżka nasion konopi, łyżeczka młodego jęczmienia w proszku, kubek szpinaku, banan i pomarańcza. Dobre było. A na pewno zdrowe!