#1 muzyczna trzynastka – styczeń’13

muz13Należą się słowa wyjaśnienia. Muzyczna trzynastka powinna była pojawić się wczoraj, ze względu na trzynasty dzień miesiąca. Niestety złożyło się tak, że post nie mógł się pojawić z powodu mojego pobytu w innym mieście na 21. Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. A zrekompensuję to jutro porcją zdjęć z tego oto wydarzenia.

Powracając do muzycznego tematu warto zaznaczyć, że jest to kontynuacja serii z poprzedniego bloga. Może być dziwne, że kontynuacja zaczyna się od numeru pierwszego, ale jakoś mi wcięło poprzednie playlisty z youtube.

Skąd pomysł na muzyczne playlisty? A stąd, że uwielbiam szukać nowej muzyki i często mam ochotę po prostu się nią podzielić. Być może komuś przypadnie do gustu jakaś nuta i będziemy mieli o czym porozmawiać, albo uda się wybrać  na wspólny koncert. Był jeszcze pomysł, żeby  tworzyć tematyczne listy – w grudniu powstała zimowo-świąteczna playlista, której utworów na 90% nie usłyszeliście w radio tuż przed Bożym Narodzeniem. Jak myślicie, lepiej wrzucić przypadkowe piosenki, czy połączone jakimś motywem, na przykład „genialne soundtracki z bajek”?

W tym miesiącu wrzucę po prostu 13 utworów, które w jakimś stopniu zapadły ostatnio w moją pamięć. Zapraszam więc do słuchania!

 

YOUTUBE

 

#1 Lao Che – Dym

gatunek: alternatywny rock polski

o czym: „rzuciłem palenie i kościół też, do pierwszego czasem wracam – do drugiego nie”; „nie jestem łatwy w związkach – to jedno, a w tych wyznaniowych – to już na pewno”; „na głowę zsypano mi tam popiół, a obiecano mi opium” – w taki oto sposób nakreśliłam o czym jest śpiewane.

skojarzenia: Lao Che słucham od dłuższego czasu. Zaczęło się w gimnazjum, kiedy przygotowywałam się do olimpiady z II Wojny Światowej, a w słuchawkach cały czas leciało „Powstanie Warszawskie”, wszystkie piosenki z tej płyty znam na pamięć, jednak do innych płyt tego zespołu dotarłam nie co później. Jak się ukazał się „Soundtrack” pod koniec 2012, to oczywiście musiałam ją przesłuchać od razu. Was także zachęcam, a można to zrobić tutaj.

#2 – Maria Peszek – Amy

gatunek: polska alternatywa

o czym:  „żywiła się tłuczonym szkłem, najsmutniejsza dziewczyna na świecie. gasiła pety na otwartym sercu i marzła nawet w lecie” – balladowa opowieść o Amy Winehouse, lub jak kto woli, o utożsamiającej się z nią Marią Peszek. Tekst jak zwykle trafia w sedno, zwłaszcza swoim kontrowersyjnym refrenem „Nieżywa dziewczyna, Amy padlina, Amy ściera ścierwo szmata, a co na to Amy tata”.

skojarzenia: Zasadniczo Marii Peszek zaczęłam słuchać mniej więcej w czasie, kiedy słuchałam Lao Che i polskiej sceny ska. Pierwsza płytą, która trafiła idealnie w mój gust była „Maria Awaria”, i powiem, że niektóre przyśpiewki znalazły się  w tym czasie jako doskonały opis mojego ówczesnego życia. Potem nastąpiła długotrwała przerwa, aż mój dobry kolega nie wysłał mi tego utworu dwa miesiące temu.

#3 – Tides from Nebula – The fall of Leviathan

gatunek: polski, post-rock, instrumentalny

teledysk: Właściwie nie teledysk a nagranie koncertowe z Belgii. Chłopaki naprawdę dali czadu, aż trudno uwierzyć, że jest to wersja live. Byłam na ich koncercie w zeszłym roku, jak występowali na trasie razem z Hey. Była to chyba najbardziej hipnotyczna muzyka jakiej kiedykolwiek słuchałam na żywo. Wystarczy zamknąć oczy i poczuć ten klimat. Wielka szkoda, że mimo iż to nasi rodacy, zapewne niewielu z was ich kojarzy.

skojarzenia: Przede wszystkim są one związane z koncertem, o którym wcześniej wspomniałam. Totalna fascynacja i hipnotyczna melodia sprawiły, że miałam ochotę tego słuchać w nieskończoność. A gdy do tego dojdzie świetnie dopracowany warsztat muzyczny, to warszawska kapela nie ma sobie równych na polskiej scenie muzycznej.

#4 M83 – Outro

gatunek: francuska elektronika, post-rock

teledysk: Dla miłośników ekstremalnych sportów zimowych. Momentami dech zapierające w piersiach ujęcia wysokich gór i zjeżdżających po nich snowboardzistów.

o czym: „I’m the king of my own land, Facing tempestrs of dust, I’ll fight until the end
Creatures of my dreams – raise up and dance with me! Now and forever I’m your KING!”

skojarzenia: Z niewyobrażalną potęgą ludzkich czynów, z naszymi możliwościami i ambicjami. Piosenka zauważona na blogu An! i od razu przechwycona.  Niepozornie dodaje mocnego kopa i warto ją przesłuchać.

#5 Ben Howard – Esmerelda

gatunek: brytyjski wokalista folkowy

teledysk: Jak jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć angielskiego wybrzeża, to zapewniam was, że nie różni się ono znacznie od tego przedstawionego w tym klipie. Wzburzone, często szare, zamglone, z cudownymi klifami i zatoczkami.

o czym: Podobno Ben kiedyś przed koncertem powiedział, że miał pomarańczowe drzewko, które umierało, więc jego dziewczyna chciała je wyrzucić. On zaprzeczył i nadal podlewał roślinę próbując przywrócić ją do życia. Nie wspomniał, czy drzewko ożyło, lecz prawdopodobnie obumarło. I stąd też aluzja do odchodzącej dziewczyny.

skojarzenia: Howard jest w tym momencie moim piosenkarzem numer jeden. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł go przebić barwą głosu albo prostotą melodii, dającym tak cudowne brzmienie. Najnowsza EPka zawierająca ten utwór, jest dosyć smutnym dopełnieniem poprzedniej płyty, na której znajdziemy między innymi piosenkę „Keep your head up”, jednak warto jej posłuchać kiedy najdzie nas melancholijny wieczór.

#6 Mumford & Sons – The Enemy

gatunek: brytyjski folk, indie

teledysk: Jest to trailer do filmu „Wichrowe Wzgórza”, który gościł w kinach w 2011 roku. Niestety znana ze Skinsów Effy nijak pasuje do roli Catherine Earnshaw, a Heathcliff nie był taki ciemny. Nie widziałam, więc się nie wypowiem, za to muzyczkę mają efektowną.

o czym: O nadziei i miłości, smutku i pogrążeniu. „But I came and I was nothing, time will give us nothing.” Gdyby nie ta ekspresja w głosie, to piosenka byłaby totalnie nijaka, a tak to można się w niej zasłuchać. Pamiętam, że za pierwszym razem wywołała u mnie falę ciarów, polecam.

skojarzenia: Pamiętam, że gdzieś to odnalazłam w czeluściach internetu jeszcze przed pojawieniem się filmu i strasznie mi się spodobało. W międzyczasie moja siostra czytała „Wichrowe Wzgórza” i powiedziała, że mulato-Heathcliff nie może być, więc film sobie odpuściłyśmy. Jednak piosenka pozostała i nadal gości w moim telefonie. Możecie też posłuchać pełnej wersji tutaj, jednak jak dla mnie całość jest mniej wyrazista od tego krótkiego fragmentu.

#7 Brasstronaut – Bounce

gatunek: indie jazz

teledysk: Jest taki strasznie pocieszny i przypomina mi takie spotkania ze znajomymi i wspólne wycie do księżyca. Wersja tego utworu na ich albumie jest inna i bardziej dopracowana, ale takie domowe granie też ma swój urok.

o czym: Wybaczcie mi, ale nie mogłam nigdzie znaleźć, a nie bardzo wiem jak się wsłuchać w tekst, bo wsłuchuję się w trąbkę. Ja już niestety tak mam, że najbardziej w muzyce indie denerwuje mnie maniera wokalna. Tutaj to wypada o wiele lepiej, ale nie jestem w stanie wyłapać o czym śpiewają.

skojarzenia: Świeżo poznany zespół. Posłuchałam go pierwszy raz pod koniec października 2012 i nawet nie wiem kiedy zleciała mi cała płyta Mean Sun. Połączenie lekkiego indie i nutki jazzu daje genialne tło pod inne czynności i wciąga.

#8 Jaws – Stay in

gatunek: brytyjskie indie

teledysk: O tym teledysku śmiało można powiedzieć, że jest undergroundowy. Stara kanciapa, półmrok, kręcone jakby z lukacza w drzwiach. Fajny klimacik, ale nic porywającego.

o czym: Zostań tu, wyjdź tam. Nie chcę wiedzieć, gdzie idziesz. Poza tym gościu fajnie wyciąga wokal na refrenie.

skojarzenia: Sama nie wiem skąd to wytrzasnęłam, ale pewnie z jednej z tych kopalni czaderskich utworków muzycznych. I za każdym razem coraz bardziej mi się podoba.

#9 Edward Sharpe & The Magnetic Zeros – Home

gatunek: amerykański indie folk

teledysk: Taki jak kocham – nakręcony aby pokazać dlaczego warto żyć. Młodość, miłość i muzyka, wycinki  z codziennego życia – to chyba najlepsze co można zrobić tworząc klip.

o czym: Bo ja Cię kocham bardziej niż ty mnie i z tobą wszędzie jest jak w domu. Bardzo fajnie oddaje klimat młodzieńczej, szaleńczej miłości i pierwszego etapu miłosnego wzlotu.

skojarzenia: Właściwie pierwszy raz się spotkałam z piosenką we wrześniu (dopiero), kiedy moja znajoma Brigitta, puściła ten utwór z telefonu. Moim pierwszym skojarzeniem było Of Monsters and Men – Little Talks i bardzo niesłusznie, bo to okazał się być nieco kopiowany utwór Edwarta Sharpe’a & The Magnetic Zeros. Teraz uważam wyższość tego nad tamtym i cieszę się nutą.

#10 Yuksek – Always on the Run

gatunek: francuskie electro, ale bardziej takie inne

teledysk: Drugi z moich ulubionych młodzieńczych teledysków. Jak wam się nie wyświetla, to prawdopodobnie musicie się zalogować, albo po prostu posłuchać piosenki tutaj. Tym razem może nie jest tak pokojowo, jak w poprzednim teledysku, ale od zawsze pociągała mnie taka buntownicza młodzież, motory, dewastacja i takie „mam wszystko w dupie, żyjemy raz, więc o co chodzi?”

o czym: Zawsze w ruchu, tylko we dwoje. Możesz być popierniczony, ale nas rozumiesz. Wszystko się zmienia, nie jest tak samo. Always on the run.

skojarzenia: Gdyby było lato i ciepło, to chciałabym być na ognisku i słuchać tego ze znajomymi popijając jakieś tanie wino. Nie ma lata, nie ma znajomych, ale można pomarzyć.

#11  Jamal – DEFTO

gatunek: polskie hip-hop reggae

teledysk: Marzenie młodości – pieniądze i przygoda. Przynajmniej ja mam tak, że takie teledyski jak te trzy ostatnie strasznie mnie mobilizują i sprawiają, że mam ochotę wszystko rzucić i wyruszyć naprzeciw przygodzie. Chciałabym, żeby moje przyszłe dni tak wyglądały i żebym nie musiała wiecznie żałować tego na co się nie odważyłam.

o czym: „Nie obchodzi mnie cały świat i to że jest gdzieś obok, kolejny dzień nie chce mi się nawet ruszyć głową”; „Gubimy miejsca, odnajdujemy ludzi co krok, budzi się mrok”; „Niejedna gwiazda szukała tu swojego gniazda i zgasła, tu każdy żyje, by żyć, ale o sobie już nie wiemy prawie w ogóle nic. Kolejny mit, puste słowo i krzyk, zamknięte okno. Na końcu i na początku jest samotność” niestety taka prawda, a ludzie nie starają się z tym nic zrobić.

skojarzenia: Mimo, że niektórzy mogą być oburzeni, jak to można oglądać takie deprawujące teledyski, które pokazują upijającą się młodzież i ich inne używki. To jest życie.

#12  Thavius Beck – Go!

gatunek: eksperymentalny hip-hop

teledysk: Czuję wewnętrzną sympatię do tego pana, bo ma  kolczyk w tym samym miejscu co ja. Śmieszna kula jak u takiego starego nurka na głowie, albo bańka jak u astronauta. Ogólnie fajnie i efektownie wykonany.

o czym: Idź na przód, znajdź swoją drogę. Idź do miejsca gdzie panuje wolność słowa. „Bo życie to nie gra i jeśli tak twierdzą tak twoi idole, powiedz im, żeby zabrali to gówno i odeszli”.

skojarzenia: Wysłuchane przypadkiem i wybrane spośród wielu innych na pewnej stronie generującej moją nową muzykę. Słuchałam parokrotnie, bo wiedziałam, że gdzieś tam drzemie moje przesłanie.

#13 c2c – F.U.Y.A

gatunek: francuscy dj’e

teledysk: Prawdopodobnie jedna z wielu francuskich katedr. A w środku pomnożeni DJ’e. Cóż może być piękniejszego? :]

skojarzenia: Z Francją. Zdecydowanie! Pierwsza domówka we Francji i mam nadzieję nie ostatnia. Przesympatyczni ludzie i świetny klimat. Już zawsze będę widziała te wąskie uliczki Bordeaux z tego wąskiego kamiennego balkonu z kieliszkiem pysznego wina w ręku.

podpis