Coś się kończy, coś się zaczyna. A ja powtarzam to sobie za każdym razem, kiedy zmieniam kraj zamieszkania. Tym razem wywiało mnie na dłużej, i to do najbardziej zielonego kraju w Europie. A mianowicie do Irlandii.
Moje życie przewrotne bywa i że na studiach wytrzymam tak krótko, to nawet ja nie wiedziałam. Po 3 tygodniach zajęć z mikrobiologi, biofizyki i botaniki rzuciłam to wszystko i zrobiłam sobie przerwę w nauce. Kolejną już. Przedłużając mój gap year do trzeciego już roku z rzędu. Byłabym wcześniej wyjechała za granicę, jednak tym razem postanowiłam spędzić święta w domu z rodziną. I nawet pracę znalazłam na 3 tygodnie tuż przed świętami… Wszystko się tak pięknie ułożyło.
A od 26 grudnia jestem w Irladnii, gdzie jest ładnie, kamiennie i zielono. Nie jestem sama – to plus, jeszcze nie mam pracy – to minus, a nowe życie czeka – to też plus. Dwa plusy do jednego. Juhu, nie jestem już smutna!
No i mam nadzieję, że moje nowe życie w nowym kraju dostarczy mi wystarczająco dużo energii, żeby z powrotem pisać regularnie bloga. Nie chcę nic mówić, ale w Polsce zawsze mnie jakiś marazm dopada, a teraz zaczęłam pić yerba mate i zdania aż mi się same układają. Więc mam nadzieję, do szybkiego przeczytania!
Witam z powrotem,