podsumowania i nowe początki

Chciałabym podsumować poprzedni rok najlepiej jak się da. Od razu uprzedzam, że jest to post zawierający masę odnośników do moich życiowych historii, które opisałam na blogu jak jeszcze miałam wenę. Więc szczerze polecam klikać w linki, jak chcecie więcej na ten temat przeczytać.

Na początek najlepiej będzie jak przytoczę mój post ze stycznia 2014 roku, kiedy to określiłam parę noworocznych postanowień. Powiem szczerze, że jestem zadowolona z przebiegu roku 2014 i tego, że udało mi się skreślić parę pozycji z zeszłorocznej listy. A mianowicie:

Z innymi postanowieniami nie poszło tak pięknie. Nadal nie zdałam prawa jazdy, nie uzyskałam sprawności fizycznej, nie zmieniłam stylu życia, a nawet gorzej, przestałam konsekwentnie prowadzić bloga! Wiele rzeczy przestało mi się chcieć i w sumie odkąd wyjechałam z Norwegii w czerwcu, dopadł mnie długotrwały spadek motywacji do życia. Na szczęście wena z powrotem do mnie zawitała, a jak sytuacja w Irlandii się ustabilizuje, to podejrzewam, że pisać też będę częściej.

Mój rok w pigułce określiłabym mniej więcej tak… W styczniu i lutym mieszkałam w Batheaston i w związku z pewnymi komplikacjami, musiałam się wyprowadzić do Salisbury, do moich przyjaciół. Bezskutecznie szukałam tam pracy przez miesiąc, jednak w marcu znalazłam pracę… w Kole Podbiegunowym w Norwegii. Jej, Norwegia, jak bardzo tęsknie za tym krajem! Dużo śniegu, zorze, jazda konna, psie zaprzęgi, chatki w lesie, natura, najpiękniejsza wiosna ever, pływanie łódką, białe noce. W międzyczasie przygotowywałam się do spełnienia innego mojego marzenia, a mianowicie wyjazdu na Islandię. Początkowo miałam spędzić tam 3 miesiące, jednak szczera głupota kazała mi kupić wcześniejsze bilety i tak oto wróciłam po 1,5 miesiąca do Polski. Niestety nadal jestem w trakcie opisywania islandzkiej przygody, jednak mam nadzieję, że uda mi się to (kiedyś) skończyć… Wszystkie dotychczasowe wpisy o tej wyspie można znaleźć tutaj. Do Polski wróciłam akurat na Woodstock, potem spędziłam trochę czasu w moim ukochanym domku w górach i wyjechałam na miesięczną podróż autostopem do Turcji, Gruzji i Armenii (podróż, która także czeka na jakieś opisanie…). Kiedy wróciłam w październiku, postanowiłam pójść na studia, jednak szara polska rzeczywistość i jesień, skutecznie mnie dobiły, więc studia rzuciłam po miesiącu. Kilka następnych tygodni spędziłam na biadoleniu w domu. W grudniu miałam już plan na nowy wyjazd, znalazłam też pracę na 3 tygodnie (razem z innym autostopowiczem – Piotrkiem z bloga Czekając na stopa), a w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia nastąpił całkiem nowy początek w Irlandii. I tak oto jestem tutaj!

Jedną z najlepszych rzeczy w roku 2014 były podróże autostop. Nie spodziewałam się, że odwiedzę aż tyle krajów i uda mi się doświadczyć kilku nowych kultur. A i to, że przejadę stopem ponad 13,5 tysiąca kilometrów (!) wykraczało poza moje najśmielsze oczekiwania.  W 2014 roku udało się przeżyć najlepsze przygody jak dotychczas. A jaki będzie ten rok? Na razie nie mam konkretnych planów i zobaczymy co czas przyniesie, jednak to, że mieszkam w Irlandii i mam normalną pracę, już wiele dobrego wróży!

Na koniec jeszcze podrzucę moją metamorfozę włosów przez cały 2014 rok:  dwa razy dredy, włosy rude, długie, krótkie, blond i turkusowe. A teraz próbowałam naprawić szkody turkusu i skończyłam z rudo-zielonymi włosami niczym Ania z Zielonego Wzgórza.

aaa

To by było na tyle, na razie. Do przeczytania niebawem!

podpis

 

 

9 Comment

  1. Prun says:

    gratuluję! piękny to musiał być dla Ciebie rok :)) ja także patrząc na moją notkę ze stycznia 2014 jestem bardzo zadowolona z jego przebiegu, mimo, że po drodze nie było aż tak kolorowo…

    1. eva maria says:

      Ja chyba z roku na rok mam tendencję do przeżycia coraz lepszych lat. Ach, piękna ta młodość :D

  2. BigHug says:

    Wydaje mi się, że mimo pewnych spadków motywacji miałaś naprawdę świetny rok! O wiele lepszy od mojego.

  3. Działo się! Tej Islandii zazdroszczę Ci jak szalona! Wiem, że na pewno prędzej czy później pojadę tam na tydzień lub dwa, ale marzy mi się żeby zamieszkać tam na dłużej. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że pewnie wtedy nie chciałabym stamtąd wcale wracać ;)

    1. eva maria says:

      Oj Islandia jest magiczna. Ja koniecznie muszę tam wrócić i na Grenlandię dotrzeć. O jak ja uwielbiam te północne klimaty! Możemy się kiedyś razem tam wybrać :D

      1. Wiesz że ja też marzę o Grenlandii? I o wszystkich tych wyspach daleko na północy, np. Jan Mayen. Strasznie mnie pociągają takie odludne miejsca.

        1. eva maria says:

          niedawno czytałam książkę Czesława Centkiewicza „Fridtjof, co z ciebie wyrośnie” i pod jej wpływem mam jeszcze większe marzenia o Grenlandii. Książkę bardzo, bardzo polecam, bo świetnie i szybko się czyta, a postać Nansena jest bardzo inspirująca :D

          1. Sprawdzę, bo Centkiewicza pamiętam tylko z podstawówki, kiedy była obowiązkowa lektura o pingwinach ;)
            A przecież facet zwiedził kawał północy.

  4. Czekam bardzo, aż Cię dopadnie motywacja i opiszesz swoje przygody!

Komentarze są zamknięte.