Wszyscy znają Fish&Chipsy. Część z Was może słyszała o Full English Breakfast. Ale kto tak naprawdę wie co się rzeczywiście jada w angielskich domach?
Jak już zapewne wiadomo, znowu zaczęłam brytyjskie życie niedaleko Bath. I jak pewne wiecie, wcześniej też byłam w Anglii przez rok, w niejakim Salisbury. Ale wcześniejsza rodzinka, z którą mieszkałam nie jadła tak do końca po angielsku. Natomiast ta teraz, nooo… full english proszę państwa. Oczywiście nie znaczy to, że jemy tak tłusto jak świnki, ale zaraz się więcej dowiecie o tradycyjnej angielskiej kuchni (jeśli można tak to nazwać, ekhem).
Przez dokładnie równy tydzień zbierałam masę informacji na temat jedzenia. Gotowałam, tworzyłam zapiski, pytałam o szczegóły i tak powstał częściowy obraz angielskiej kuchni. Moja obecna rodzinka jada dosyć nietypowo. Zamiast super ogromnego dinneru wieczorem ich największym posiłkiem jest lunch (tak jak u nas obiad). Natomiast rano jedzą śniadanie złożone z płatków i tostów, a wieczorami kanapkowe kolacje. Poniżej zamieszczam tygodniowy rozpis naszych lunchów, a jeszcze niżej trochę ciekawostek.
czwartek 31.10 – W Halloweenową noc wpadłam na pomysł zapisywania. Zjedliśmy wtedy smażone grzyby (u nich jedynymi grzybami są pieczarki), bekon, chleb smażony na bekonie (bardzo chrupiący), gotowaną kapustę (oj, tego to u nas duuużo), baked beans – czyli fasolkę w sosie pomidorowym. Oprócz tego po angielskim wielkim posiłku zawsze jest czas na pudding. Tym razem była to crumble jabłkowa (przepis dam na dole, bo to jest zarąbista sprawa).
piątek 1.11 – pizza z supermarketu i sałatka (nic nadzwyczajnego) pudding: pieczone jabłka (przepis też na dole, bo też jest super!)
sobota 2.11 – nie wiem co było, bo byłam w Bristolu jak zapewne wiecie z poprzedniego wpsiu
niedziela 3.11 – też mnie nie było w domu, ale byłam w pewnym bistro w Bristolu i jadłam typowy angielski roast sunday dinner, który składa się z pieczonych ziemniaków, kalafiora w sosie serowym, jakiejś marchewkowej zasmażki i trochę surowego befsztyku, który mi totalnie nie podpasił…
poniedziałek 4.11 – kurczak, jacked potatoes (bardzo tradycyjne ziemniaki w mundurkach), pickled pears czyli coś a’la gruszki w sosie octowym z przyprawami korzennymi, brukselka
wtorek 5.11 – to samo co w zeszły czwartek, czyli bekon i dodatki + sałata z sosem vinegrette, pudding: jakieś rogaliki z ciasta francuskiego z nadzieniem (tak, tak croissant!)
środa 6.11 – makaron z sosem pieczarkowo, cebulowo, pomidorowym i kapustą gotowaną, pudding: owocowe crumble
czwartek 7.11 – kurczak i ziemniaki pieczone w piekarniku, taka sama jak zwykle kapusta gotowana. no i pudding został z dnia poprzedniego
No to tak wyglądały lunche przez cały tydzień, a teraz czas na parę ciekawostek!
- w Anglii nie jada się korzenia pietruszki a zamiast tego je się „parsnip”, czyli pasterniaka. Z tego co wyczytałam, to było to kiedyś rodzime polskie warzywo, ale jakoś wyszło z użycia. Anglicy natomiast mają nać pietruszki i bardzo chętnie ją używają… jako przyprawę.
- pudding to obowiązkowa część dnia. Na Wyspach uwielbia się puddingi i ja też uwielbiam puddingi, a niżej na dole zobaczycie super proste dwa przepisy.
- nie wiem czy w innych krajach też się to pielęgnuje, ale w UK podgrzewa się talerze przed posiłkiem. Być może to jakiś nawyk starszych osób, z którymi mieszkam, ale na pewno ma to jakiś swój urok.
- w Anglii nie jada się typowych polskich zup. Właściwie wszystkie które znam, to zupy kremy, jak ta na zdjęciu obo
- dżemy, marmolady i… marmite. Jam, to odpowiednik naszego polskiego dżemu z widocznymi owocami. Jeżeli odsączy się owoce to wychodzi nam jelly, czyli galaretka. Oprócz tego jest marmalade, czyli dżem z pomarańczy lub cytryny i z niczym więcej. Jest też marmite smakujące jak maga do zup, które Anglicy smarują na tosty (ja przez przypadek pomyślałam kiedyś, że to marmolada i od tej pory mam uprzedzenie). Jeszcze mają chutney na słono do mięs i innych potraw.
- No i w nawiązaniu do powyższego chutney, u nas w domu jada się pickled pears, czyli takie zalane octem z paroma przyprawami korzennymi. Całkiem smaczne muszę przyznać.
- A odnośnie octu, to tutaj chyba wszystko możecie z tym znaleźć. Octem polewają frytki, mają octowy popcorn i chipsy, a ostatnio nawet trafiłam na krakersy o marynowanym smaku!
- Jak herbata, to obowiązkowo z mlekiem. A do herbaty albo teacake albo scones. Zazwyczaj nieco grillowane, z masłem, dżemem i specjalną śmietaną (clotted cream – bardzo gęsta śmietana twarda jak masło).
- No, a jeżeli chodzi o typową kuchnię, to nie może w niej zabraknąć wyskakującego tostera. Chyba każdy taki ma! I nawet jak kiedyś byłam w hotelu, to mieli taki oooogromny! Tosty jedzą na śniadanie, kolację i w międzyczasie.
- curry, to bardzo popularna w Anglii potrawa przywieziona ze wschodu. Tak samo zresztą jak przepyszny hummus!
- Na Wyspach jada się milion różnych odmian zielonych liści. Oprócz tradycyjnej sałaty, jedzą jeszcze rocket i wiele innych. Jak ostatnio jakiegoś spróbowałam, to myślałam, że mi język z cierpkości odpadnie. Ale oni widocznie lubią eksperymentować.
przepis na crumble (taką jak na zdjęciu powyżej)
Bierzemy naczynie żaroodporne. Obieramy kilka jabłek, kroimy na kawałki. Tutaj używamy tak zwanych cooking aplle, czyli bardzo twardej odmiany. Dodajemy cukru według uznania oraz 2 goździki i wsadzamy do mikrofalówki na kilka minut, albo do piekarnika, tak żeby te jabłka zmiękły. Wyciągamy i na wierzch wsypujemy crumble, czyli kruszonkę – w Anglii można dostać gotową w sklepie. Crumble można bardzo łatwo wykonać – 6 łyżek mąki, 3 łyżki masła i 3 łyżki cukru pudru ucieramy rękami, aż powstaną małe lepiące się okruszki. Całość wsadzamy do piekarnika i czekamy aż się zarumieni. Podajemy na gorąco ze śmietaną lub lodami waniliowymi. Jest to obłędne! PS. Istnieją także warianty z gruszkami, malinami, jeżynami i w zasadzie większością owoców.
przepis na pieczone jabłka
Wyciągamy naczynie żaroodporne. Znajdujemy duże, twarde jabłka (cooking aplle) i wydrążamy środek, ale nie do końca – właściwie to robimy taki spodeczek. Układamy jabłka w naczyniu. Do środka można dodać rodzynki, orzechy albo inne bakalie. Zasypujemy cukrem brązowym, także sypiemy trochę na dno i dodajemy wody, tak żeby później zrobił się syrop. Pieczemy w piekarniku przez około 25 minut. Gotowe!
Mam nadzieję, że mój obszerny wpis o kuchni angielskiej się Wam spodobał! Wszystkie zdjęcia pochodzą niestety z poprzedniego domu, bo głupio mi tak gotować i cykać fotki na oczach moich hostów… W każdym razie zachęcam do wypróbowania tych super banalnych puddingów i do usłyszenia niebawem!
koooocham crumble :D w Polsce mamy „placek z kruszonką” i ciasto zazwyczaj odkrawam bo jest dla mnie za suche, co do reszty to próbowałam kilka angielskich przysmaków i niezbyt mi podchodzą, marmolada pomarańczowa – tu ja się wzdrygam na samo wspomnienie :P
fajny post, dawaj takich więcej!
o, dzięki! ja tam w sumie nie mam oporów przed żadnym jedzeniem, ale chyba wolę kuchnię francuską albo włoską. Jednak crumble jest niezastąpiona! :D
Właśnie się zakochałam w Twoim wpisie! <3 I chyba coś z tych potraw niedługo ugotuję :D
miło słyszeć :) naprawdę polecam te dwa desery co są podane na końcu. Dzisiaj miałam pieczone jabłka z kilkoma łyżkami miodu – daje niesamowity aromat i szczerze polecam bo jest banalnie proste w wykonaniu :D
I na pewno nieziemsko smaczne :D Z pewnością spróbuję :D
o Boże, o Boże, o Boże, podpisuje sie rękami i nogami pod opinią na temat crumble, TO JEST DESER BOGÓW! pyszny, łatwy, tani i doprawdy boski. do angielskiej herbatki z mlekiem jest cudowny i serio… w zyciu nie jadłam lepszego deseru, a jadłam ich już spoooro ; D
ja uwielbiam takie ręcznie robione crumble, z dużą ilością dużych grudek, które tak świetnie chrupią! I uwielbiam taką z lodami. I w ogóle, ten deser, jest naprawdę geeeeeenialny!