Właśnie mijają cztery lata, odkąd postanowiłam po raz pierwszy wyjechać samotnie za granicę, żeby zamieszkać z obcą rodziną jako au pair. Wyleciałam w sierpniu 2012 roku i od tamtego czasu mieszkałam w czterech krajach, przeprowadzałam się 6 razy, przejechałam tysiące kilometrów stopem, bywałam samotna, bywałam i w tłumie, imprezowałam, inspirowałam się, zwiedzałam i dorastałam. Odwiedziłam wiele miejsc, ale co najważniejsze doświadczyłam życia. Doświadczyłam o wiele więcej niż moi studiujący rówieśnicy.
Dumnie powiedziane, jednak doświadczenie jakie dało mi podróżowanie jest niezastąpione. Nauczyłam się współżyć z przeróżnymi ludźmi, adaptować do panujących zwyczajów, jasno wyrażać swoje prośby i oczekiwania, nie bać się swojego zdania, odmienności i innego postrzegania świata. Dowiedziałam się, że kolczyki i tatuaże to żaden problem, a ludzie na wsi są zdecydowanie bardziej otwarci niż ci w mieście. Biegle opanowałam język angielski, a norweski w stopniu komunikatywnym. Jadłam jedzenie, którym mnie częstowali, aby w końcu stwierdzić, że dieta wegetariańska (a najlepiej wegańska) najbardziej mi smakuje. Zaczęłam też uczyć się i studiować na własną rękę: kursy językowe, kursy online, wykłady i czytanie wartościowych artykułów. Nie wspominając już o wszystkich doświadczeniach, spełnionych marzeniach i zdobytych umiejętnościach. Przez podróżowanie zdałam sobie sprawę, że pieniądze tak naprawdę nie mają znaczenia, ważniejsze są chęci i możliwość zaoferowania pomocy w zamian za nocleg, jedzenie czy atrakcje. Poznałam także ludzi, wielu ludzi, z którymi miałam okazję dzielić najlepsze momenty mojego życia. I dużo się od nich nauczyłam. Od każdego. I to dzięki znajomym z couchsurfingu odnalazłam swoją drogę, powołanie, misję i największe marzenie. Odnalazłam siebie, ale zanim to zrozumiałam minęło wiele miesięcy poszukiwań, złych zakrętów, dolin, stromych podejść i upadków. Ale było warto. Każda minuta spędzona na podróżowaniu jest jedyna w swoim rodzaju i tak bardzo rozwojowa!
Często dostaję pytania, o to jak zacząć podróżować, jak spełniać swoje marzenia, skąd zabrać pieniądze i jak to wszystko zaplanować… Większość mi zazdrości, czego ja bardzo nie lubię, bo zazdrość jest nierozwojowa. A ja każdemu z osobna powtarzam, że przecież tak samo mogą podróżować. Już teraz zdecydować, że pakują plecak i ruszają przed siebie. I to nie prawda, że potrzeba wielkiego planu, zapasu pieniędzy, ogarniętych noclegów, czy pracy po drodze. Wszystko to co najlepsze w podróży jest kwestią przypadku i ci, którzy mają trochę wojaży za sobą, wiedzą o co mi chodzi. Gdyby nie szczęście, przypadek, albo urocza aparycja, nigdy nie udałoby mi się spać w muzeum, pływać łodzią wikingów, otrzymać nocleg w hotelu od panów policjantów, czy prawie codziennie jadać w restauracjach podczas stopowania po Turcji.
Wiem, że wiele osób boi się tego pierwszego kroku. Bo pierwszy krok jest zdecydowanie najtrudniejszy. Ale czy myślicie, że ja się nie bałam i że podjęcie decyzji o samotnym podróżowaniu było banalne? Otóż zapewniam Was, że było zupełnie inaczej i wielokrotnie (zwłaszcza w przeddzień wyjazdu na Islandię), miałam ochotę puknąć się w czoło i wszystko anulować. Bo zawsze przed wyjazdami włącza mi się stan alarmowy, nie mogę spać po nocach, śnią mi się sytuacje, które są wynikiem moich obaw (nie zdążę na samolot!), pytam siebie: czemu akurat ja, czemu znowu sama? Lecz mimo wszystko popychana chęcią poznania i spełniania marzeń realizuję wszystko krok po kroku. Czasami potrzebuję też kopa od najbliższych.
No to jak zacząć podróżować? Powiem szczerze, że to co poniżej przedstawię jest moim osobistym sposobem na podróże i nie jestem pewna, czy ktokolwiek inny przeżywa to tak samo jak ja. Jednak jeżeli poniższe inspiracje nie zaspokoją Waszej ciekawości, zawsze można do mnie skrobnąć parę linijek na facebooku, a ja chętnie opowiem więcej, zmotywuję, czy pomogę zaplanować Waszą pierwszą (samotną, czy też nie) podróż-marzenie. Podróż wgłąb samego siebie.
Gotowi na mały instruktaż?
Po pierwsze kreujemy marzenie! Nie plan, nie wizję, ale marzenie. Musi być wyraźne, przyprawiać nas o ciarki, najlepiej powiązane z dziecinną fantazją o dalekich krajach. Bo do tego trzeba mieć podejście dziecka – nadmiernie się ekscytować, ale nie projektować za bardzo, skakać z radości i każdemu napotkanemu wspominać o tym co się wkrótce wydarzy. Najważniejsze jednak , żeby nie szukać wymówek (niestety większość z nas jest w tym wyśmienita…). Jeżeli już czytacie ten post, to zakładam, że macie jakieś podróżnicze marzenie, a jedyne co Was powstrzymuje, to seria wykrętów i „niesprzyjające warunki”.
Po drugie… szukamy odpowiedniego terminu i kupujemy bilet. I temu też powinny towarzyszyć wielkie emocje. Nieprzespane noce, tupanie nogami oraz szybko bijące serce. Ewentualnie ten krok pomijamy, jeżeli w planach mamy podróż stopem. Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy przelecenie z jednego końca Europy na drugi jest zarówno tanie, jak i szybkie. Bez zbędnego rozwlekania, możemy przejść do kolejnego punktu.
Kiedy mamy już bilet, można zająć się planowaniem, albo i nie. Moim zdaniem warto, bo to przysparza dodatkowych emocji i jest bardzo ciekawym zajęciem. Można zaplanować parę atrakcji, zaznaczyć je na mapie, poszukać noclegów, znaleźć wolontariat, poszukać lokalnych ludzi chętnych pokazać okolicę, zrobić research na temat najlepszego jedzenia, określić budżet, czy znaleźć partnera do podróżowania. Nie warto jednak nadmiernie planować atrakcji, ani też nie przeceniać czasu, jaki będziemy mieli na zwiedzanie – jak już wcześniej wspomniałam, najlepsze przygody przytrafiają się w najmniej oczekiwanych okolicznościach, a napięty grafik jedynie może w tym przeszkodzić. Poza tym nie ma co przywiązywać się do jednej i najlepszej wizji naszej wyprawy, natomiast dać sobie trochę swobody na niezaplanowane doświadczenia. I zdecydowanie odradzam posiadanie wydumanych oczekiwań, bo jedyne co z tego może wyniknąć, to rozczarowanie.
Koniec. Kropka. Gotowi na podróż?
Jesteśmy w tym samym wieku a ja Ci troszkę zazdroszczę ale myślę, że to taka zdrowa zazdrość jest. Tak sądzę bo ta moja malutka zazdrość motywuje mnie do poczynienia własnych planów.
Podróże kształcą definitywnie. W obecnych czasach podróżowanie jest znacznie prostsze niż 10, 20 czy 30 lat temu. Każdy praktycznie może podrożować. Ceny nie są zaporowe – to jedynie wymówka. Tak jak piszesz można zaplanować wszystko z wyprzedzeniem. Chciałbym z rodziną wyprobować ten couchsurfing. Myślę że to bardzo ciekawe i rozwojowe rozwiązanie.