mała rozprawa o wolontariatach

Jedną z kilku genialnych rzeczy jakie kiedykolwiek mi przyszły do głowy, było wykorzystanie wolontariatu w trakcie podróżowania. Taaak, mówiąc nieskromnie, jest to bardzo genialny pomysł. Bo taka forma pracy uczy pokory, pozwala poznać prawdziwą kulturę kraju i jego mieszkańców, a i najważniejsze – znacznie obniża  koszty wyjazdu.

Pierwszy raz z wolontariatem zetknęłam się kilka lat temu, zastanawiając się, czy byłoby możliwe wyjechać do Afryki jako wolontariuszka. Jednak większość ofert, które znalazłam były płatne (i to nie mało). Pomyślałam „jak to? to ja mam pracować za darmo i jeszcze dopłacać za wyżywienie i mieszkanie?”. Z drugiej jednak strony zdałam sobie sprawę, że Afryka wcale do najbogatszych nie należy, a ludzie tam mieszkający, zwyczajnie potrzebują pomocy. Wolontariat w tamtym rejonie na razie sobie odpuściłam, jednak postanowiłam drążyć temat i poszukać czegoś darmowego w Europie.

I podążając takim tropem znalazłam workaway.info, potem helpx.net i volunteersbase.com – wszystkie oparte na tej samej zasadzie. W zamian za około 25 godzin pracy tygodniowo dostajesz wyżywienie i dach nad głową. Idea świetna i niejeden wieczór spędziłam przeglądając oferty w różnych egzotycznych i ciekawych miejscach. Jednak jak dotąd nie korzystałam z żadnego z tych serwisów. Obydwa wolontariaty na Islandii znalazłam sama.

A zabrałam się do tego tak:

  • Jeszcze w Norwegii, przez wiele wieczorów szukałam interesujących miejsc, w których nie miałabym nic przeciwko, żeby popracować przez chwilę. Najbardziej interesowały mnie miejsca, w których mogłabym doświadczyć wielu nowych rzeczy, a także takich, które mogłyby mnie czegoś nauczyć – i tak też wpadłam na trop wikingów i eko farm.
  • Następnie zabrałam się za pisanie maili, w których tłumaczyłam swoje przybycie na Islandię i chęć opisania przeżyć na blogu, a także oferowałam pomoc w zamian za wyżywienie i nocleg. W mailach starałam się przede wszystkim zainteresować moją przygodą i blogiem.
  • I tak udało mi się znaleźć wolontariat na dwóch farmach, u wikingów, a także w pewnym hostelu na wybrzeżu (jednak ze względu na moją zmianę w terminie powrotu, musiałam z dwóch miejsc zrezygnować).

DSC_0588O tym jak zostałam przyjęta przez hostów, możecie przeczytać we wpisach o Töfrastaðir  i o wikingach w Þingeyri. A jeżeli interesuje Was temat wolontariatu na festiwalu w Anglii, to o mojej przygodzie na Larmer Tree Festival w 2013 roku napisałam w tych dwóch postach (pierwszy drugi)

Tak naprawdę wiele ciekawych przeżyć podczas podróżowania można przeżyć za darmo. Mieszkając w Norwegii, w zamian za małą pomoc w stajni, mój sąsiad pozwalał mi jeździć konno, to samo też robiłam jako 12-latka w mojej małej miejscowości na południu Polski. Da się? Da się!

Inna historia: kiedy dotarłam do pewnego portu na północy Islandii postanowiłam spróbować szczęścia w łapaniu łodzi, aby pooglądać wieloryby. Rozmawiałam z paroma osobami i w końcu pewien bardzo miły kapitan zgodził się mnie zabrać w zamian za robienie zdjęć i przygotowanie gorącej czekolady na pokładzie! Czy to nie cudowne, że przez ludzką życzliwość i naszą inicjatywę, można tyle osiągnąć?

Ludzie na całym świecie są bardzo mili i jeżeli tylko odważysz się o coś poprosić, to możesz zostać mile zaskoczony! Jak podróżowałam stopem po Islandii, to moim pierwotnym planem było objechanie wyspy dookoła drogą numer jeden, jednak pewnego dnia stanęłam przed wyborem, czy jechać na wschód, czy oderwać się i spróbować szczęścia w podróży do niezamieszkałego centrum wyspy. Przy wjeździe stał patrol islandzkich dróg, i jak zapytałam się ich o to czy mój plan się powiedzie, powiedzieli, że warto spróbować, bo ruch tam jest duży. I po niecałych 10 minutach zatrzymał mi się starszy Francuz ze swoim starym jeepem i zabrał mnie do centrum, do Askji.

I jeszcze jeden dowód, że wolontariaty doskonale się sprawdzają podczas podróżowania. Będąc pod koniec wyprawy w Reykjaviku, Matilda zaprosiła mnie na camping, gdzie w zamian za niewielką pomoc w sprawdzaniu plakietek na namiotach, nocowałam za darmo przez kilka nocy. Nie musiałam się wtedy martwić ani o miejsca na namiot, ani o jedzenie, którego było tam pod dostatkiem.

To tylko kilka przykładów z mojego życia. Jestem pewna, że ich ilość powiększy się z czasem, kiedy z powrotem zacznę podróżować. I jestem pewna, że część z moich czytelników także korzystała z wolontariatów, albo spotkała się z bezinteresowną pomocą od innych. Mam nadzieję, że podzielą się tym w komentarzach!

Do przeczytania,

podpis

5 Comment

  1. na prawde genialny pomysl. siostra mojej kolezanki z Norwegii i jej chlopak zalozyli pare lat temu farme ekologiczna i przyjmowali wolontariuszy, ktorzy pomagali im zajmowac sie zwierzetami i pomagac przy gospodarstwie w zamian za jedzenie i nocleg. bardzo bym chciala kiedys miec mozliwosc takiego podrozowania.

    1. eva maria says:

      moim jakże odległym marzeniem jest posiadanie farmy i goszczeniu tam ludzi! a w Norwegii to już baja! wolontariatu naprawdę należy spróbować, bo to niesamowite przeżycie. zwłaszcza jak się trafi na świetnych ludzi :D

  2. O wolontariacie w takiej formie słyszałam już jakiś czas temu, jednak jeszcze nie miałam okazji z niego korzystać. Jestem jednak pewna że prędzej czy później i ja z takiej opcji podróżowania skorzystam. Wydaje się to właśnie świetna opcja by podróżować a równocześnie poznawać daną kulturę jeszcze mocniej, jeszcze bardziej od środka :)
    Niektórzy nazywają to childlike faith ale ja również uważam że ludzie są naprawdę dobrzy, ściskam!

  3. Paulina Kinal says:

    faktycznie pomysł rewelacyjny, przemyślę :)

  4. padusia says:

    Od 2 tygodni za mistrzów bezinteresownej pomocy uważam Gruzinów. Po wizytach na Ukrainie i w Rosji byłam przekonana, że wschodnia gościnność to tylko stereotyp. W Gruzji to przekonanie prysło bardzo szybko. Takiego zainteresowania obcokrajowcem, pomocy, dzielenia się tym co mają czy czystej chęci pogadania nie doświadczyłam nigdzie indziej. Co lepiej, gdy zobaczyłam jak o wiele lepiej postrzega się dany kraj, postanowiłam nie przechodzić już obojętnie obok obcokrajowca, który czegoś szuka w moim mieście. Jestem ciekawa jakie przygody z tego wynikną! :)

Komentarze są zamknięte.