Wróciłam. Na bloga i do Polski. Bardziej doświadczona, zorganizowana i starsza. Niedawno skończyłam 20 lat i moje 20 rzeczy do zrobienia przed 20 ciągle czeka na solidne podsumowanie. Jak na razie chciałabym wam zobrazować, dlaczego w ciągu ostatnich tygodni byłam taka zajęta, czyli wrzucam serię zdjęć z mniejszych i większych wydarzeń, które mam zamiar za niedługo opisać.
1. Ostatni miesiąc w Anglii przeznaczyłam w większości na spotkania ze znajomymi, których tak bardzo będzie mi teraz brakować. Wszystkie wolne chwile wykorzystywałam na wyjazdy, spacery, koncerty, domówki…
2. Także jako rozwijający się fotograf miałam okazję wychodzić kilka razy na nietypowe koncerty, na przykład taki w kościele (jak na zdjęciu poniżej), gdzie oprócz hip hopu grano też metal.
3. W ciągu tych tygodni odwiedziłam też parę miejsc z mojej listy before I die, między innymi Durdle Door, gdzie sobie pływałam w lodowatej wodzie.
4. Następnie z moimi koleżankami wybrałyśmy się na jednodniowy wypad do Oxfordu.
5. Kolejnym miejscem, które odwiedziłam była urocza średniowieczna wioska i Corfe Castle.
6. Następnie wybrałam się z Garethem do Swanage, gdzie (z mizernym skutkiem) próbowaliśmy łowić kraby…
7. Oprócz tego udało nam się też obejrzeć kawałek sztuki, która była rozgrywana na świeżym powietrzu z ciekawym widokiem na morze.
8. A do domu wracaliśmy koleją parową.
9. Wieczory w sierpniu były pięknie malownicze.
10. A najlepiej smakowały przy doskonałym cydrze.
11. Kolejnym miejscem okazała się śliczna wioska Lackock, w której kręcono trochę Harrego Pottera (i nie tylko).
12. Następnie udaliśmy się do mniej turystycznego, a chyba bardziej uroczego miejsca jakim jest Castle Combe. Gdybym tylko mogła to spędzałabym tam całe dnie na pisaniu lub czytaniu. Chyba nie bez powodu wioska ta została ogłoszona najpiękniejszą w Anglii.
13. Nie byłabym sobą, gdybym przed wyjazdem raz jeszcze nie zawitała w Bath.
14. A potem jeszcze Baloon Fiesta w Bristolu.
15. I wesołe miasteczko w nocy z widokiem na fajerwerki!
16. Po wielu pożegnaniach z Salisbury wybrałam się do Londynu na 5 dni.
17. A na koniec jeszcze wzięłam udział w Londyńskim Spotkaniu Couchsurferów na plaży w Camden.
Gdybym jakoś miała to określić, to nazwałabym to nieogarniętym kociokwikiem. Mnóstwo genialnych wspomnień i intensywnie wykorzystana resztka czasu w Anglii. Mam dużo do napisania, chyba tak dużo, że będę tylko pisała. Chociaż w Polsce też wypada się ze wszystkimi zobaczyć. Jak na razie uciekam. Do niedługiego usłyszenia!